🌊 Czy bogactwo może przynieść zgubę? Pewien rozbitek trafia na samotną wyspę i spotyka syrenę, która obiecuje spełnić jedno jego życzenie. Gdy żeglarz wybiera złoto, nie spodziewa się, jakie będą tego konsekwencje… Bajka o chciwości, pokusach i cenie, jaką trzeba zapłacić za błędne decyzje.

📚 Dla dzieci 7+
Czas czytania: ok. 9 minut
🌙 Idealna na wieczorne czytanie przed snem!

⚙️ Możesz przełączyć tło na czarne z białymi literami – wystarczy kliknąć niebieskie kółeczko z ludzikiem i wybrać „Wysoki kontrast”.


© Piotr P. Walczak

Gdzieś na środku Pacyfiku, największego oceanu na świecie, rozszalał się potężny sztorm. Pech chciał, że w sam środek żywiołu dostał się żaglowiec z trzydziestoma marynarzami na pokładzie. Fale rzucały statkiem jak dziecko bawiące się pudełkiem zapałek. Nie minęło wiele czasu, gdy olbrzymia fala przykryła cały okręt. Statek przełamał się na dwie części i natychmiast zatonął, pociągając za sobą wszystkich żeglarzy.

Właściwie… nie wszystkich. Jeden z nich, imieniem Silver, schował się podczas sztormu w pustej beczce, którą woda zmyła z pokładu jeszcze przed zatonięciem. Beczka, unoszona na wielkich bałwanach, przetrwała morską burzę.

Kiedy wiatr ucichł, a fale przestały kołysać, wieko beczki otworzyło się i wychynęła z niej poobijana głowa marynarza. Jak okiem sięgnąć, wszędzie była tylko woda.

„Tak czy inaczej, jestem zgubiony”, pomyślał. „Nie mam wody do picia, nie mam jedzenia – długo nie pożyję.” Silver wiedział, że morska woda nie nadaje się do picia, bo jest słona i tylko wzmaga pragnienie. Bez wody człowiek może przeżyć co najwyżej siedem dni.

Zrozpaczony marynarz leżał więc w beczce i czekał na śmierć. Po czterech dniach i nocach zaczął majaczyć, nie do końca świadomy, co się z nim dzieje. Wtedy nadeszła niespodziewana pomoc. Z głębin oceanu wynurzyła się syrena – kobieta z rybim ogonem zamiast nóg.

Syrena cały dzień holowała beczkę wraz z nieszczęsnym Silverem w kierunku najbliższej wysepki. Przed wieczorem marynarz wyczołgał się na piasek, znalazł maleńkie źródło słodkiej wody i ugasił pragnienie. Zaraz potem najadł się słodkich owoców rosnących na krzewach, których nazw nie potrafił nawet odgadnąć.

Następnego dnia przeszedł całą wyspę wzdłuż i wszerz. Była naprawdę malutka – w dziesięć minut mógł obejść ją spacerem. Mimo to znalazł tu wszystko, czego potrzebował do przetrwania: słodką wodę, mnóstwo drzew i krzewów obfitujących w jadalne owoce. Na wyspie gniazdowało wiele ptaków, a na plaży dostrzegł wielkie żółwie morskie, które znosiły jaja w piasku.

„Mógłbym tu przeżyć wiele lat, czekając na ratunek…” – pomyślał.

Silver zastanawiał się, czy rzeczywiście uratowała go syrena, czy też były to majaki spowodowane pragnieniem. Długo nie musiał czekać na odpowiedź. Trzeciego dnia po przybyciu na wyspę zobaczył syrenę na plaży. Podszedł do niej i powiedział:

– Witaj, syreno. Dziękuję, że mnie ocaliłaś. Gdyby nie ty, na pewno bym nie przeżył.

– Witaj, żeglarzu! Rzeczywiście, kiedy cię znalazłam, byłeś ledwie żywy. Cieszę się, że udało mi się doholować cię do wyspy. Najbliższy ląd jest tysiąc mil stąd. Mam na imię Marvina, a ty?

– Zwą mnie Silver.

– A więc powodzenia, Silver. Będę cię tu odwiedzać co jakiś czas i doglądać, jak ci się wiedzie.

To mówiąc, syrena wskoczyła do wody, plusnęła swym rybim ogonem i zniknęła w morskiej toni.

Żeglarz usiadł na piasku. W uszach wciąż brzmiał mu śpiewny głos syreny, a oczy świeciły złotym blaskiem. Blaskiem złotego naszyjnika, który syrena miała zawieszony na szyi.

Minęło kilka dni, zanim Marvina znów pojawiła się na wyspie. Silver przywitał ją grzecznie, ale od razu zauważył, że syrena nie miała już na sobie naszyjnika. Za to na wszystkich palcach rąk błyszczały jej złote pierścienie wysadzane szlachetnymi kamieniami. Syrena przypatrywała mu się bacznie.

– I co, marynarzu? Jak ci się żyje na wyspie?

– Och, całkiem dobrze – odrzekł Silver. – Jest woda, jedzenie, sypiam w szałasie, który zbudowałem pod palmami. Myślę, że jakoś dam radę przetrwać kilka najbliższych miesięcy. Tylko… nie ma się do kogo odezwać. Gdyby nie ty, Marvino… Myślałem, że syreny nie istnieją. Opowiedz mi coś o sobie.

– A jednak istnieją – uśmiechnęła się syrena. – Nie jest nas co prawda dużo i żyjemy raczej samotnie, trochę jak ty na tej wysepce. Gdy jednak spotkamy człowieka, możemy spełnić jedno jego życzenie.

– Życzenie? Każde życzenie? A skąd masz takie piękne pierścienie, Marvino? – Silver nie mógł powstrzymać się od tego pytania.

– Ach, te błyskotki – syrena obojętnie spojrzała na swoje ozdobione złotem dłonie. – Dno oceanu usłane jest wrakami statków zatopionych przez sztormy. W niektórych są całe góry tych świecidełek. Odwiedzam je czasami i przymierzam dla zabawy.

– To może przyniesiesz coś i dla mnie? – zaproponował Silver, przełykając ślinę.

– Och, muszę już wracać! Nie mogę zbyt długo przebywać na lądzie, to niezdrowe dla mojego ogona! – krzyknęła syrena z przejęciem. – Jutro coś ci przyniosę!

To mówiąc, zanurkowała pod wodę.

Następnego dnia syrena zjawiła się z obiecaną niespodzianką.

– Proszę, to dla ciebie – powiedziała, wręczając Silverowi złotą koronę nabijaną diamentami, rubinami i szmaragdami. – Teraz jesteś królem wyspy! – zaśmiała się rozbawiona.

Bajka o syrenie i złotej wyspie. Syrena przynosi rozbitkowi złotą koronę. Napisał Piotr Walczak. Zilustrował Sebastian Bauman.
Ilustracja: Sebastian Bauman

Silver oniemiał z zachwytu. Trzymał w ręku skarb, za który w swoim kraju mógłby kupić małe miasto.

– Więc… a więc mówisz, że tego jest tam więcej? – wyszeptał podniecony.

– Ach, całe stosy – odpowiedziała obojętnie Marvina.

– A możesz… czy możesz przynieść mi tego więcej? – zapytał gorączkowo Silver.

Syrena bacznie wpatrywała się w rozbitka.

– Czy to twoje życzenie?

– Tak. Chcę, żebyś codziennie przynosiła mi po jednym skarbie z zatopionych okrętów. Takie jest moje życzenie.

– Dobrze więc. Niech tak się stanie – posmutniała syrena, bo wiedziała, że teraz całe dnie będzie musiała znosić Silverowi skarby i nie będzie już mogła beztrosko pływać w oceanie.

Silver nie mógł spać tej nocy. Oczyma wyobraźni widział zatopione galeony pełne złota i drogich kamieni. Dotykał pożądliwie złotej korony, aż w końcu usnął, marząc o tym, że stanie się najbogatszym człowiekiem na świecie.

Następnego dnia nie mógł doczekać się Marviny. W końcu przypłynęła, przynosząc mu platynowy naszyjnik. Kolejnego dnia dała mu garść szafirów, później złote berło. Codziennie jego skarb powiększał się o kolejny przedmiot wyłowiony przez syrenę.

Mijały dni, potem miesiące i lata. Wyspa, na której mieszkał Silver, zapełniła się złotymi monetami, platyną, diamentami i innymi bogactwami. Krzewy i drzewa uschły, bo Silver zakrył je złotem wydobywanym codziennie przez syrenę. Ptaki odleciały, a żółwie opuściły wyspę – plażę pokrywały błyszczące przedmioty, które uniemożliwiały znoszenie jaj w piasku. Nawet ze źródła ledwie sączyła się woda, przykryta warstwą srebra i złota.

Silver stał się najbogatszym człowiekiem na ziemi, ale nie miał co jeść. Marvina nie mogła mu pomóc, bo wciąż spełniała jedno, jedyne życzenie marynarza – codziennie dostarczała kolejny skarb. Wyspa leżała z dala od szlaków handlowych, więc żaden statek nie zawitał w jej pobliże. Silver nie miał jak uciec. W końcu umarł z głodu, a po latach został po nim tylko szkielet w koronie, sterczący na górze pełnej złota.

Wraz ze śmiercią Silvera Marvina znów stała się wolną syreną. Kiedy tylko zobaczyła jakiś statek, odpływała jak najdalej, by nie spotkać przypadkiem człowieka, któremu musiałaby spełniać kolejne życzenie. Opowiedziała też swoją historię innym syrenom, tak że od tamtej pory ludzie nie spotykają już kobiet z rybimi ogonami.

A gdzieś na środku Pacyfiku leży złota wyspa i czeka na swojego odkrywcę…

K O N I E C

Piotr Walczak autor bajek dla dzieci

Mam nadzieję, że bajka przypadła Ci do gustu! Jeśli masz ochotę, możesz postawić mi kawę – to pomoże mi tworzyć więcej bajek. Dziękuję! Pozdrawiam, Piotr Walczak