🐪 Czy trudna wędrówka może zbliżyć przyjaciół, a może ich poróżnić? Koń, wielbłąd i osioł gubią się na pustyni po potężnej burzy piaskowej. Wspólnie szukają karawany, ale nie każdy zachowuje się rozsądnie… Bajka o przyjaźni, współpracy i konsekwencjach egoizmu.

📚 Dla dzieci 6+
Czas czytania: ok. 9 minut
🌞 Świetna do rozmowy o tym, jak wspólnie pokonywać trudności i dbać o przyjaciół.

⚙️ Możesz przełączyć tło na czarne z białymi literami – wystarczy kliknąć niebieskie kółeczko z ludzikiem i wybrać „Wysoki kontrast”.


Lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim znaleźć.

Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.

Przysłowia polskie

© Piotr Walczak, 2022

Pewnego razu przez wielką pustynię wędrowała karawana. Podróżni jechali na wielbłądach i koniach przez wiele dni, co jakiś czas zatrzymując się w oazach, by uzupełnić zapasy wody i odpocząć przed dalszą wędrówką.

Któregoś dnia na pustyni rozpętała się burza piaskowa. Wicher wzniecił takie tumany piasku i pyłu, że zrobiło się ciemno i nic nie było widać. Trwało to kilka godzin. Gdy burza ucichła, a tumany opadły, okazało się, że brakuje jednego wielbłąda, konia i… osła, który także podróżował z karawaną. Podróżnicy pogodzili się z utratą zwierząt i ruszyli w dalszą drogę.

Tymczasem zagubiony koń szedł przed siebie, wciąż oszołomiony niedawną burzą, gdy natrafił na wielbłąda. Wielbłąd był na wpół przysypany piachem i nie mógł się ruszyć.

– Pomogę ci się wydostać – powiedział koń i kopytami zaczął odgrzebywać piach, w którym ugrzązł wielbłąd. Po jakimś czasie piach był już na tyle rozgarnięty, że wielbłąd mógł samodzielnie wstać.

– Dziękuję, przyjacielu – rzekł do konia. – Teraz musimy odnaleźć karawanę.

– Ale jak? – zmartwił się koń. – Nie wiadomo, w którą stronę poszli.

– Karawana poszła na północ – oświadczył wielbłąd. – Tak się składa, że znam się na kierunkach świata i wiem, w którą stronę trzeba iść.

Wyruszyli więc we dwójkę, a drogę wyznaczał wielbłąd. Po jakimś czasie natrafili na zagubionego osła, który dołączył do nich, i dalej wędrowali już we trójkę. Podróż była bardzo wyczerpująca, a karawany nigdzie nie było widać. Upał i pragnienie szczególnie mocno im dokuczały. Kiedy wreszcie dotarli do malutkiej oazy z kilkoma palmami i studnią, cała trójka bardzo się ucieszyła. Obok studni stało wiadro wypełnione wodą. Gdy osioł zobaczył wodę, rzucił się pędem w jej kierunku.

– Zaczekaj! – krzyknął za nim koń. – Ostrożnie!

Osioł nie zważał jednak na przestrogę. Dobiegł do wiadra, ale nie wyhamował w porę i uderzył w nie nogą. Wiadro przewróciło się, woda wylała się na piasek i natychmiast w niego wsiąkła.

Kiedy koń z wielbłądem dobiegli do studni, zastali osła jak zlizuje kilka ostatnich kropel z wiadra.

– Ech, ty ośle – jęknął koń. – Starczyłoby dla nas wszystkich, a teraz żaden się nie napije.

Osioł zakwiczał na to głupawo, a wielbłąd w ogóle się nie odezwał. Cała trójka zajrzała do studni. Woda była głęboko. Tylko człowiek mógł opuścić wiadro na dół i ponownie je napełnić, ale w oazie nie było żywej duszy.

– Wygląda na to, że nasza karawana tu była i ludzie napełnili wiadro wodą – powiedział wielbłąd, wskazując na ślady w piasku, które ginęły gdzieś na północnym horyzoncie. – Musimy iść za nimi – dodał i ruszył po śladach.

Koń poszedł za wielbłądem, a za koniem – osioł. Wędrowali tak przez długi czas, coraz bardziej wyczerpani, aż w końcu dotarli do kolejnej oazy. Osioł, dostrzegłszy studnię z daleka, nabrał niespożytych sił i rzucił się pędem w jej kierunku.

– Zaczekaj! – krzyknął koń i pobiegł za nim.

Wyprzedził osła i zagrodził mu drogę do wiadra, które stało obok studni, wypełnione wodą tak jak w pierwszej oazie.

– Pozwólcie najpierw mnie się napić – poprosił osioł, gdy dołączył do nich wielbłąd. – Jestem najmniejszy i najmniej wytrzymały z nas trzech.

Koń popatrzył pytająco na wielbłąda.

– Cóż, ja najdłużej mogę wytrzymać bez wody – powiedział wielbłąd. – Ty decyduj, czy osioł może napić się pierwszy – dodał, zwracając się do konia.

Koń spojrzał na osła, który zrobił bardzo nieszczęśliwą minę. Żal mu się go zrobiło i, mimo że sam bardzo chciał się napić, zgodził się, by osioł zaspokoił pragnienie jako pierwszy.

Osioł rzucił się z radosnym kwikiem do wiadra i zaczął pić. Nim koń z wielbłądem się spostrzegli, osioł wypił całą wodę.

Bajka o koniu, wielbłądzie i ośle
Ilustracja: Sebastian Bauman

– Coś ty narobił!? – zarżał koń z oburzeniem. – Nie zostawiłeś nam nawet kropli!

– No… tak się jakoś złożyło – zakwiczał osioł, mlaskając, bo woda bardzo mu smakowała.

Koń z wielbłądem zajrzeli do studni. Woda była głęboko i tylko człowiek mógł ponownie napełnić wiadro, ale ludzie odeszli wraz z karawaną. Osioł do studni nie zaglądał, bo woda już go nie interesowała. Położył się zadowolony w cieniu palmy i zaczął ziewać.

– Musimy iść dalej – rzekł wielbłąd.

– Na to wygląda – zgodził się koń, choć był bardzo wyczerpany.

– Ja nie idę – odezwał się osioł. – Jestem zmęczony i muszę odpocząć – dodał i przewrócił się na drugi bok.

Koń z wielbłądem popatrzyli po sobie i bez słowa ruszyli po śladach na piasku, które zostawiła karawana. Ślady ginęły gdzieś w wydmach na północy. Kiedy osioł podniósł głowę i popatrzył w tamtym kierunku, zobaczył tylko dwie majaczące sylwetki rozlewające się w falującym od gorąca powietrzu. Prychnął z zadowolenia i zasnął.

Koń z wielbłądem, słaniając się na nogach i wspierając jeden drugiego, wędrowali nie wiadomo jak długo. Wszystko zlewało im się w jedno: pustynia, skwar i pragnienie wody. W końcu koń zupełnie opadł z sił i runął na piach. Wielbłąd nie zdołał go podnieść, więc poszedł dalej. Zdawało mu się, że w oddali migoczą zielone liście palm.

Koń śnił. Śnił, że galopuje po plaży wzdłuż bezkresnego jeziora. Nadbiegające fale obmywały brzeg, a kopyta rozpryskiwały wodę na wszystkie strony. Krople spadały na grzywę i na łeb, przyjemny chłód rozlewał się po ciele.

– Woda… – jęknął koń, poruszając łapczywie językiem i nozdrzami.

Otworzył oczy. Nad nim stał wielbłąd i poił go wodą wprost ze swojego pyska.

– Skąd masz wodę? – spytał koń z wysiłkiem.

– W pobliżu jest oaza, studnia i wiadro wody. Nabrałem trochę i ci przyniosłem – odparł przyjaciel.

Koń poczuł jak odzyskuje siły. Trudno było mu określić, czy te siły wracają pod wpływem wody, wdzięczności do wielbłąda, czy też pod wpływem bliskości oazy. Dość powiedzieć, że stanął na nogi i, podtrzymywany przez wielbłąda, zdołał dojść do studni w trzeciej oazie. Tutaj zgodnie wypili wiadro wody, odpoczęli nieco, a nabrawszy sił, ruszyli w ślad za karawaną, której świeże ślady ginęły gdzieś za linią piasku i nieba.

I tak się stało, że gdy dotarli do następnej oazy, zastali w niej swoją karawanę.

Co się stało z osłem, tak naprawdę nie wiadomo. Jedni mówią, że ruszył po jakimś czasie za wielbłądem i koniem, ale zgubił się na pustyni i przepadł bez wieści. Drudzy twierdzą, że odnalazła go inna karawana.

Bez względu na to, jaki był ostateczny los osła, sprawdza się w tej historii mądrość przysłowia, że lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim znaleźć. Przysłowie o tym, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, również znajduje tu zastosowanie.

K O N I E C

Piotr Walczak autor bajek dla dzieci

Mam nadzieję, że bajka przypadła Ci do gustu! Jeśli masz ochotę, możesz postawić mi kawę – to pomoże mi tworzyć więcej bajek. Dziękuję!
Pozdrawiam, Piotr Walczak